Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. VII.djvu/56

Ta strona została skorygowana.

BARTNICKI (całując ją). Sto razy, nie raz.
ŻABUSIA (do Marji). Pocałować Żabcię!
MARJA (usuwając się). Wezmę książki i zmienię w czytelni. Od trzech tygodni widzę „Krwawą trucicielkę“ Boisgobeya... Czy mam wziąć ciąg dalszy tej wielce zajmującej powieści?
ŻABUSIA. Nie, zresztą, nie bierz książek do zmiany. Ja ich i tak nie czytam.
MARJA. Po co abonujesz?
ŻABUSIA. Albo ja wiem... dla zwyczaju... Zresztą ja mam kurjerek... to mi wystarcza.
BARTNICKI. Chodźmy! chodźmy! bądź zdrowa Żabusiu.
ŻABUSIA. Do widzenia Raku.

(Całuje serdecznie męża. Marja i Bartnicki wychodzą).


SCENA SZÓSTA.
ஐ ஐ

ŻABUSIA (sama biegnie do drzwi balkonowych). Wychodzą z bramy!... Przechodzą ulicą!... Rak się ogląda!... pa! pa! Biedny Rak! o potknął się... może stłukł sobie nogę... nie! nic mu nie jest... oddycham!... (biegnie do lustra). Zaraz Juljan przyjdzie... chciałabym, żeby mu się u nas podobało. Ja się na tem nie znam, ale zdaje mi się, że tu jest bardzo ładnie... O wachlarz się przekrzywił (poprawia wachlarz) pójdę na balkon ażeby pilnować przyjścia Jul-