Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. VII.djvu/61

Ta strona została skorygowana.

prawa odmówić jej pomocy w tak ważnej chwili. Trzeba ratować kobietę.
BARTNICKI (z nagłą determinacją). Tak panie tego!... trzeba ratować kobietę!... (Idzie ku drzwiom balkonowym. Marja odwraca się plecami, tak że widzi w pierwszej chwili Juljana. Bartnicki, otwierając drzwi). Proszę pana!... (Juljan wychodzi i staje na progu zmieszany i niezdecydowany. Bartnicki prezentując się). Jestem Bartnicki!... żona moja mi, panie tego, wszystko powiedziała... chodźmy... przeprowadzę pana...
ŻABUSIA. Pan Maniewicz, który was podejrzewał stoi prawdopodobnie na dole i czeka na pańskie wyjście. Mój mąż jest tak dobry, że chce pana przeprowadzić... niby swojego znajomego... który był u nas z wizytą... rozumie pan?
BARTNICKI. Zechciej mnie pan wziąć pod ramię i chodźmy, jak dwaj przyjaciele...
JULJAN. Doprawdy... nie wiem czy powinienem...

(Na głos Juljana, Marja odwraca się szybko).

MARJA. O!...
JULIAN. To pani?...
BARTNICKI. Znacie się?

(Chwila milczenia).

MARJA (z wysiłkiem). Nie... ja nie znam tego pana.