MANIEWICZOWA (wesoło). Cóż to zamknęliście się, przed kim? przedemną?
BARTNICKI. Zamykamy te drzwi odkąd nieszczęście niemi weszło pani dobrodziejko.
MANIEWICZOWA. Nieszczęście? przez balkon?...
BARTNICKI. Tak.. a że my swój spokój cenimy bardzo... więc panie tego... choć mi to bardzo boleśnie, ale uprzedzam panią dobrodziejkę, że te drzwi będą zawsze zamknięte...
MANIEWICZOWA. Co panu jest, panie Raku?... czy zaczynasz cierpieć na zawroty głowy?...
BARTNICKI (z hamowanym gniewem). Moja główna choroba — to uczciwość! i to choroba całego mojego domu... całej mojej rodziny! Ja chcę, żeby próg mojego domu nie był splamiony nigdy nogą szubrawców, a taka żona, panie tego, co kochanków do domu podczas nieobecności męża wpuszcza... to jest... panie tego... ja już wiem co ona jest!...
ŻABUSIA. Raku, proszę cię!...
MANIEWICZOWA. Co to wszystko znaczy?
BARTNICKI. Niech pani przedemną nie udaje i oczów nie mruży, bo ja choć, panie tego, narazie na prośby Żabusi panią wyratowałem... ale kpić z siebie nie dam. A o Żabcię
Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. VII.djvu/73
Ta strona została skorygowana.