MYSIA. Chodźno, Ziuniu, patrz jaka sukienka.
ZIUNIA. Nie ruszaj, nie dotykaj rękami, to na jutro dla Tosi... idźże się ubierać...
MYSIA. Kiedy mamcia czesze Tosię. Ja tu jeszcze zostanę, popatrzę na sukienkę.
ZIUNIA. Loki mi się nie trzymają, takie mam szkaradne włosy i zapomnieli mnie uszyć tiurniurkę do spódnicy... (szuka) niema tu gdzie gazety!
MYSIA. Będziesz czytała?
ZIUNIA. Głupia jesteś, tiurniurkę sobie zrobię — nie cierpię, jak tak z tyłu wpada... niema gazety! Idź, Mysia do pokoju babci i złap tam jaką gazetę!
MYSIA. Babcia będzię się gniewać.
ZIUNIA. To się powie, że kot albo sługa, Idż, idź... dam ci za to konfitur... (Mysia wychodzi na lewo. Ziunia stojąc przed suknią). Śliczna suknia... To rozumiem... Tren na dwa łokcie... W takiem ubraniu, to kobieta może się podobać i ładnie wygląda, ale jak ją tak ubiorą jak mnie, to cóż dziwnego, że się nikt na mnie nie patrzy. Ach! tak chciałabym pójść za mąż, żeby mieć taką suknię...
Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. VII.djvu/98
Ta strona została skorygowana.
(Ziunia dziewczynka lat 10-ciu ubrana także w pończoszki białe i pantofelki, w spódniczce, w staniczku, z włosami rozpuszczonemi).