Strona:PL Gabriela Zapolska - Z pamiętników młodej mężatki.djvu/109

Ta strona została uwierzytelniona.

gi. Ja sama szłam jak oślepiona, tak mnie ten gwar, to światło i ta masa osób uderzała. Teraz spacerowano po sali w różnych kierunkach i oglądano się wzajemnie. Pomimo tego zamieszania, zauważyłam, że niektóre osoby, widząc nas przechodzące, odwracały się za nami i przyglądały się ciekawie. Doleciały mnie nawet słowa jakiejś damy, zamienione z drugą damą:
— Jakto? razem?
— To dziwne!
Iza szła powoli, jakby chwaląc się tem, że szła ze mną. Zatrzymywała się, rozmawiała, a raczej mówiła do mnie uprzejmie: opierała się na mojem ramieniu z przyjacielską poufałością.
Ktoś, patrzący z daleka, mógłby przypuścić, że rzeczywiście ogarniał mnie jakiś wstyd, przyczyny którego nie rozumiałam i do tej chwili napróżno odgadnąć się starałam.
Nie była to dwuznaczna opinja, jaką przeczułam o Izie, bo pomimo całej masy przesądów, panujących w domu rodziców, potrafiłam sobie wyrobić zdanie o wartości opinji świata całego — lecz w głębi mej duszy działo się coś, co mnie napełniało dziwnym niepokojem i wstydem.