nie patrzył już w jej oczy, nie chwytał rąk jak dawniej, nie plątał włosów.
Był zimny, surowy i obojętny zupełnie.
Jednego wieczora zeszłam do ogrodu, wiedziałam, że znajdę Ellę samą, bo doktora nie było w obrębie szpitala.
Siedziała jak zawsze na trawie — ale nie rwała kwiatów, nie wiła wianków — patrzyła przygasłym wzrokiem przed siebie.
Na szelest moich kroków podniosła głowę i rzekła, nie odwracając się:
— „Przychodzisz nakoniec!... och! Jakże ja długo na ciebie czekałam“.
Mówiła te słowa głosem naturalnym bez tej egzaltowanej przesady, z jaką rozmawiała z innemi a nawet ze mną.
Widocznie wzięła mnie za doktora, którego się spodziewała i czekała długo, jak sama mówiła.
— „Czekałaś na mnie Ello?“ — zapytałam sama, nie wiedząc, jak dać poznać biednej dziewczynie jej pomyłkę.
Usłyszawszy mój głos, zerwała się szybko.
Strona:PL Gabriela Zapolska - Z pamiętnika siostry zakonnicy.djvu/27
Ta strona została uwierzytelniona.