Rozstanie na via Nomentana, owo adieu au grand air, którego życzyła sobie Helena, nie rozwiązało żadnej z wątpliwości, co zaległy umysł Andrzeja. — Jakie też były ukryte powody owego nagłego odjazdu? — Napróżno starał się przeniknąć tę tajemnicę. Przygniatały go wątpliwości.
W pierwszych dniach napady boleści i pożądania były tak okrutne, że zdało mu się, iż od nich zemrze. Zazdrość, która po pierwszem zjawieniu, wobec ustawicznego ognia Heleny rozwiała się była, dźwignęła się w nim, rozbudzona przez nieczyste obrazy; i podejrzenie, że w tej mrocznej sprawie może taić się jakiś mężczyzna, sprawiało mu nieznośną męczarnię. Nieraz nachodził go niski, pełny goryczy gniew przeciwko oddalonej kobiecie i prawie że potrzeba zemsty, jakgdyby ona go oszukała i zdradziła, żeby się oddać drugiemu kochankowi. Czasami także zdawało się mu, że już jej więcej nie pożąda, że jej nie kocha, że nigdy jej nie kochał. Był u niego zjawiskiem nie nowem, ten chwilowy zanik uczucia, ten rodzaj duchowej synkopy, która, naprzykład, czyniła mu zupełnie obcą w środku balu ukochaną kobietę i pozwalało mu brać udział w wesołej uczcie, chociaż przed godziną spijał był jej łzy.
Strona:PL Gabryel d’Annunzio - Rozkosz.djvu/120
Ta strona została przepisana.
V.