rozebrzmiały po wszystkich trybunach, niby głuchy trzask gradowej naremnicy; krzyk rozprzestrzenił się po tłumie, rojącym się na łące, skąpanej w słońcu.
Andrzej Sperelli wracając do ogrodzenia myślał: „Szczęście jest dziś ze mną. Czy będzie ze mną także jutro? Czując zbliżającą się atmosferę tryumfu, buntował się gniewnie przeciw mrocznemu niebezpieczeństwu. Chciałby był stawić mu czoło natychmiast, w tymże samym dniu, w tej samej godzinie, bez żadnej odwłoki, ażeby rozkoszować się podwójnem zwycięstwem, a następnie zakosztować owocu, który mu ofiarowała ręka Donny Hipolity. Cała jego istota zapłonęła dziką dumą na myśl posiadania tej białej i przepysznej kobiety prawem gwałtownej zdobyczy. Wyobraźnia przedstawiała mu rozkosz nigdy niedoświadczaną, prawie rzekłbym rozkosz innych czasów, kiedy rycerze rozplatali włosy kochanek rękami mężobójczymi i pieściwymi, nurzając w nich czoło jeszcze ociekające potem od unużeń zwycięstwa i usta jeszcze gorzkie od obelg. Owładnęło nim owe upojenie, co je sprawia niektórym pewnym inteligentnym ludziom okazanie siły fizycznej, próba odwagi, objaw brutalności. To co na dnie naszem zostało z pierwotnej dzikości, wraca czasami z osobliwą gwałtownością i także pod marną dworskością nowożytnego odzienia nabrzmiewa czasami nasze serce nieokreślonym krwiożerczym szałem i żądzą rzezi. Andrzej Sperelli wdychał całą piersią ciepły i ostry wypar swego konia i żadna z wyróżnianych dotąd woni, nie sprawiła mu nigdy mocniejszej rozkoszy.
Zaledwie zsiadł z konia, otoczyły go przyjaciółki, otoczyli przyjaciele, składając życzenia. Miching Mallecho, bezsilny, cały dymiący i spieniony, parskał, wyciągając szyję i wstrząsając uździenicą. Jego boki opa-
Strona:PL Gabryel d’Annunzio - Rozkosz.djvu/138
Ta strona została przepisana.