Strona:PL Gabryel d’Annunzio - Rozkosz.djvu/143

Ta strona została przepisana.

katne, jak struny głosowe. Rozumiesz? Mechanizm odczuwa każdy najdrobniejszy nieład; instrument psuje się i nie słucha więcej. Po nocy miłosnej lub spędzonej na grze albo też na hulance, nawet pchnięcia Camilla Agrippy nie mogłyby iść prosto, a parady nie mogłyby być ni dokładne, ni szybkie. Otóż wystarczy pomylić się o milimeter, żeby dostać trzy cale żelaza w ciało.
Byli na początku via de’Condotti i widzieli w głębi piazza di Spagna oświecone pełnym księżycem, bielejące schody i Trinita de’Monti wystrzelającą w łagodny lazur.
— Ty masz, z pewnością — mówił dalej baron — wiele wyższości nad przeciwnikiem: między innymi zimną krew i opanowanie terenu. Widziałem cię w Paryżu w walce z Gavaudan’em. Przypominasz sobie? Przepyszny pojedynek! Biłeś się bosko.
Andrzej zaczął się śmiać z zadowolenia. Pochwała tego znakomitego szermierza przepełniała mu dumą serce, wlewała w jego nerwy przeobfitość mocy. Jego ręka, ściskając instynktownie laską, powtórzyła ów świetny cios, który przeszył ramię markiza Gavaudan 12 grudnia 1885 r.
— Była to — powiedział — „kontrterca“ i sztych.
A baron mówił dalej:
— Gianetto Rutolo przy assaut jest dosyć dobrym graczem, ale w pojedynku zanadto gorący.
Bił się jeden jedyny raz z moim kuzynem Cassibile i wyszedł źle. Nadużywa przy ataku „raz, dwa“ i „raz, dwa, trzy“. Przydadzą ci się gli „arresti“ in tempo, a zwłaszcza „kwarty“. Właśnie mój kuzyn przeszył go gładką kwartą w drugiem starciu. A ty jesteś dobrym tempistą. Miej przeto zawsze czujne oko i staraj się