Strona:PL Gabryel d’Annunzio - Rozkosz.djvu/165

Ta strona została przepisana.

dział. Lecz to było pewne, że owa rzecz pożądana winna była być nieskończenie błoga, gdyż było także błogością pożądanie onej.
Wiersze Chimery w „Królu Cypru“, wiersze stare, prawie zapomniane, wróciły mu na pamięć, dźwięczały mu jak pochlebstwo.

„Chcesz-że walczyć?
Zabijać? Widzieć strumienie krwi?
Wielkie kupy złota? trzody pojmanych
niewiast? niewolniki? insze, insze łupy? Chceszże
ożywiać marmur? Zbudować świątynią?
Złożyć hymn nieśmiertelny? Chcesz-że (słuchaj mnie,
młodzieńcze, słuchaj mnie) chceszli jako bogi
kochać?“

Chimera powtarzała mu, w tajemnem sercu, z poddaniem, z przymrocznymi przerwami:

„Słuchaj mnie
młodzieńcze, słuchaj mnie: chceszli jako bogi
kochać?“

Uśmiechnął się nieco. I pomyślał: „Kochać, kogo? Sztukę? kobietę? jaką kobietę?“ Helena wydała się mu daleką, straconą, umarłą, nie jego więcej; inne wydały się mu jeszcze bardziej dalekie, umarłe na zawsze. Zaczem był wolny. Czemużby miał na nowo poczynać poszukiwanie bezużyteczne i niebezpieczne? Na dnie jego serca żyło pragnienie oddania się istocie wyższej i czystszej, oddania wolnego i wypływającego z wdzięczności. Lecz gdzież była owa istota? Ideał zatruwa wszelkie niedoskonałe posiadanie; a w miłości wszelkie posiadanie jest niedoskonałe i zwodnicze, wszelka rozkosz jest zmieszana ze smutkiem, wszelkie użycie jest połowiczne, wszelka radość nosi w sobie zarodek cier-