wyobraziłby tu z pewnością jakąś Safo z włosami złotymi, siedzącą pod marmurową Hermą, poetyzującą na siedmiostrunej lirze, pośród chóru dziewcząt z płomiennymi włosami, bladych i chciwie pijących z adonijskiego wiersza skończoną harmonię każdej zwrotki.
Kiedy doprowadził do końca cztery sonety, zachwycił tchu i odczytał je bez głosu, z wewnętrzną namiętnością. Widoczne zerwanie rytmu w piątym wierszu ostatniego, spowodowane brakiem akcentu tonicznego i przyciężkie wskutek tego stanowisko ósmej zgłoski, wydało się mu efektownem i zatrzymał je. Następnie wypisał te cztery sonety na czworobocznej podstawie Hermy: na każdej stronie jeden, w następującym porządku.
I
O czworogranna Hermo, twoje cztery czoła
znająż moje przedziwne, cudowne nowiny?
Duchy śpiewne, pochopne z najskrytszej dziedziny
mego serca wychodzą: wesele je woła.
Zamknęło moje dzielne serce dookoła
wszystkie nieczyste źródła, wszystkie zła przyczyny,
nieczyste odegnało, żar bezwstydnej winy
poskromiło obronnym mieczem archanioła.
Duchy śpiewne wychodzą. Oto dobrze słyszę
on hymn; i niezgaszalny, potężny mnie ima
śmiech z niebezpieczeństw, które ongi mnie trwożyły.
Blady, tak, lecz jak król raduję się, że ciszę
mego serca napełnia śmiech i wciąż oczyma
upartymi spoglądam w oblicze Złej Siły.
II
Serdecznie śmieje się dusza ze swych dalekich miłości,
kiedy spoglądam uparcie na pokonaną Złą Siłę,