Strona:PL Gabryel d’Annunzio - Rozkosz.djvu/240

Ta strona została przepisana.

chodzi mnie fala niewymownej rozkoszy? I czemu przechodzi dreszcz wszystek mój szpik, kiedy sobie wyobrażę, że mogłabym słyszeć inne słowa, jeszcze inne słowa?


∗             ∗

Wiersz Williama Shakespeare’a z As you like it:

„ Who ever lov’d, that lov’d not at first sight?“

Noc. — Ruchy mojego umysłu przyjmują kształt pytań i zagadek. Pytam wciąż siebie samej i nigdy nie odpowiadam. Nie miałam odwagi zajrzeć na samo dno, ni rozpoznać dokładnie swój stan, powziąć postanowienie prawdziwe silne i prawe. Jestem małoduszna, jestem marna; boję się boleści, chcę możliwie jak najmniej cierpieć; chcę jeszcze wahać się, odwlekać, ukrywać, ratować się ucieczkami, kryć się, zamiast z odkrytą przyłbicą wydać stanowczą bitwę.
To jest faktem: że boję się pozostać sama z nim, odważyć na poważną z nim rozmowę i, że moje życie tutaj zredukowało się do ustawicznych drobnych chytrości, drobnych wybiegów, drobnych pozorów, żeby uniknąć jego towarzystwa. Te sztuczki nie są mnie godne. Albo zupełnie zaprę się tej miłości; i on usłyszy moje smutne lecz stanowcze słowo, albo przyjmę ją w jej czystości; i on będzie miał moje duchowe przyzwolenie.
Teraz siebie pytam: — Czego chcę? Którą z dwu dróg wybieram? Wyrzec się? Przyjąć?
Mój Boże, odpowiedz za mnie, oświeć mnie!
Zaprzeć się, to teraz byłoby wydrzeć własnymi paznogciami żywą część swojego serca. Cierpienie będzie ogromne, męczarnia przekroczy granice wszelkiej wytrzymałości; lecz bohaterstwo zostanie, za łaską