Strona:PL Gabryel d’Annunzio - Rozkosz.djvu/248

Ta strona została przepisana.

gniew, a nie wiem, czemu; jestem jakby zniecierpliwiona swojem życiem i wszystkiem. Podrażnienie nerwowe jest tak silne, że mnie nachodzi od czasu do czasu szalona potrzeba krzyku, wpicia paznogci w swoje ciało, rozdrapywania palców o ścianę, wywołania jakiegokolwiek cierpienia materyalnego, żeby się uchylić z pod tego nieznośnego bolu wewnętrznego, z pod tej nieznośnej zgryzoty. Zdaje mi się, że mam ogień w piersi, gardło zamknięte łkaniem, które nie chce wyjść, głowę próżną, raz zimną to znowu rozpaloną; i od czasu do czasu czuję, jak mnie przechodzi rodzaj nagłego lęku, bezpodstawnego przerażenia, którego nie mogę nigdy pokonać ani powstrzymać. I, czasami, po przez mój mózg przelatują strzałem mimowolne obrazy i myśli, które się podnoszą z niewiadomo jakich głębin istoty: obrazy i myśli niegodne. I tęsknię i mdleję, jak kobieta, która jest pogrążona we więzach kochania! a mimo wszystko nie jest to rozkoszą, nie jest rozkoszą!

3 października. — Jakże słabą i nędzną jest nasza dusza, bezbronna przeciw obudzeniu i napadom tego wszystkiego, co, mniej szlachetne i mniej czyste, drzemie w mrokach naszego nieświadomego życia, w niezbadanej przepaści, w której ślepe sny rodzą się ze ślepych uczuć! Jeden sen może otruć duszę; jedna mimowolna myśl może złamać wolę.


∗             ∗

Jedziemy do Vicomile. Delfina rozpromieniona. Dzień jest pełen nabożeństwa. Dziś jest święto Najświętszej Panny Różańcowej. Odwagi, duszo moja!

4 października. Brak mi wszelkiej odwagi.