Strona:PL Gabryel d’Annunzio - Rozkosz.djvu/279

Ta strona została przepisana.

— Wspaniały pomysł! — powtórzył Ludwik.
— A gdzie znajdę Klarę Green?
— W hotelu Europa, tuż obok przy piazza di Spagnia.
Twój bilet uszczęśliwi ją. Bądź pewny, że porzuci każdą inną umowę.
Andrzejowi podobała się ta propozycya.
— Będzie lepiej — rzekł — jeśli pójdę złożyć jej wizytę. Możliwe, że wróciła. Jak myślisz, Ruggero?
— Ubierz się i wyjdziemy natychmiast.
Wyszli. Klara Green przed chwilą wróciła do hotelu. Przyjęła Andrzeja z dziecinną radością. Z pewnością byłoby jej milej jeść z nim sam na sam; lecz przyjęła zaproszenie bez wahania; napisała bilet, żeby się uwolnić od uprzedniej umowy; posłała przyjaciółce klucz do swej loży. Zdawała się być szczęśliwa. Zaczęła mu opowiadać całą masę swoich sentymentalnych historyi; zadawała mu moc sentymentalnych pytań; przysięgała mu, że go nie mogła nigdy zapomnieć. Mówiła, trzymając jego ręce w swoich.
I love you morę than any words can say, Andrew...
Była jeszcza młoda. Ze swoim profilem czystym i prostym, uwieńczonym jasnymi włosami, rozdzielonymi na czole w niską fryzurę, wydawała się pięknością grecką w Keepsake. Miała pewien estetyczny pokost, który został jej po miłości poety — malarza Adolphus’a Jeckyll, co w poezyi naśladował John Keais’a, a w malarstwie Holman’a Hunt’a, układając mroczne sonety i malując tematy wzięte z Vita nuova. „Pozowała“ była do Sibylla palmifera i do Madonna del Giglio. Raz także „pozowała” Andrzejowi do studyum głowy, mającego służyć do akwaforty Isabetty w noweli Boccaci’a. Była zatem nobilitowana przez sztukę.