tepian, który był ukryty pod szeroką osłoną z czerwonego aksamitu, przetykanego mgławem złotem; i zaczęła pośpiewywać „Tarantel!e“ Jerzego Bizeta, poświęconą Krystynie Nilsson. Helena i Ewa schyliły się nad nią i czytały nuty. Ludwik stał za nim, paląc papierosa. Książe znikł.
Lecz lord Heathfield nie opuszczał Andrzeja. Zaciagnął go w nyżę okna i mówił mu o pewnych kubkach ze scenami miłosnymi, z Urbanii, które kupił na licytacyi kawalera Davila. I ten głos krzykliwy z nieznośnym akcentem pytajnym, ruchy, co określały rozmiary kubków i ten wzrok już to obumarły już przenikliwy pod ogromnym wypukłem czołem i wogóle cały jego wstrętny wygląd sprawiał Andrzejowi tak straszną męczarnię, że zaciskał konwulsyjnie zęby, jak człowiek pod nożami chirurga.
Napełniało go jedno jedyne pragnienie: pójść precz. Myślał lecieć ku Pincio, spodziewał się, że odnajdzie Donnę Maryę, że ją powiedzie do Willi Medici. Mogła być druga godzina. Widział z okna gzyms przeciwległego domu, świecący słońcem pośród błękitnego nieba. Odwracając się, zobaczył przy fortepianie grupę pań w czerwonawym blasku, który pęk promieni wydobywał z pokrywy. Z blaskiem tym mięszał się lekki dym papierosa; a szczebioty i śmiechy mieszały się z kilku akordami, których palce Barbarelli szukały na chybi trafi po klawiszach. Ludwik mówił coś cicho do ucha swojej kuzynki; a kuzynka udzieliła może tej wiadomostki przyjaciółkom, gdyż na nowo wybuchnął śmiech jasny i błyskotliwy, niby perły padające z naszyjnika na srebrny talerz. I Barbarella podjęła na nowo Allegretto Bizeta, półgłosem.
— Tra la la... Le popillon s’est envolé... Tra la la...
Strona:PL Gabryel d’Annunzio - Rozkosz.djvu/343
Ta strona została przepisana.