Strona:PL Gabryel d’Annunzio - Rozkosz.djvu/408

Ta strona została przepisana.

To imię! To imię! Ona usłyszała to imię!
Wielkie milczenie zaległo jej duszę. W jej wnętrzu otwarła się przepaść, w której wszystek świat zdaje się ginąć od ciosu jednej jedynej myśli. Nie słyszała już nic więcej, nic więcej. Andrzej krzyczał, błagał, rozpaczał daremnie.
Ona nie słyszała. Rodzaj instynktu kierował jej czynnościami. Znalazła ubranie; odziała się.
Andrzej szlochał na łóżku, oszalały. Spostrzegł, że wyszła z pokoju.
— Maryo! Maryo!
Nadsłuchiwał.
— Maryo!
Doleciał go hałas zamykających się drzwi.