W ranek 20 czerwca, w poniedziałek, o dziesiątej, zaczęła się publiczna sprzedaż dywanów i mebli, które należały były do J. E. pełnomocnego ministra Gwatemali.
Poranek był upalny. Nad Rzymem już rozpłomieniało się lato. Przez via Nazionale jechały w górę, i w dół tramwaje, ciągnione przez konie, które miały na sobie osobliwe białe kapuzy przeciw słońcu. Długie szeregi ładownych wozów zawaliły szyny. Wśród jaskrawego światła, pomiędzy murami pokrytymi różnobarwnymi afiszami, niby wysypką dźwięki trąbek mieszały się z trzaskaniem biczów, z krzykami woźniców.
Andrzej, zanim zdecydował się przekroczyć próg owego domu, błąkał się po chodnikach, na chybi trafi, długo, doznając strasznego znużenia tak czczego i rozpaczliwego, że zdawało się prawie fizyczną potrzebą śmierci.
Kiedy zobaczył posługacza, wychodzącego z bramy na ulicę z meblem na plecach, zdecydował się. Wszedł, wbiegł gwałtownie po schodach; z przerwy schodowej usłyszał głos rzeczoznawcy.
— Kto da więcej!
Stół licytacyjny znajdował się w pokoju najobszer-
Strona:PL Gabryel d’Annunzio - Rozkosz.djvu/409
Ta strona została przepisana.
XVI.