panią kiedyś indziej. Kto wie! Może we śnie, może w dziele sztuki, może też na świecie innym, w bycie uprzednim.
Wymawiając ostatnie, zbyt sentymentalne i chimeryczne słowa, śmiał się swobodnie, ażeby uprzedzić niedowierzający lub ironiczny uśmiech. Helena przeciwnie, była poważna. „Czy słuchała, czy myślała o czem innem? Czy zgadzała się na taki rodzaj rozmowy, czy też chciała tą powagą zażartować sobie z niego? Czy zamierzała wspomagać dzieło uwiedzenia, które on rozpoczął tak spiesznie, czy też zamknęła się w obojętności i beztroskiem milczeniu? Czy wogóle była dlań kobietą do zdobycia, czy nie?“. Tak, zakłopotany, badał Andrzej zagadkę. Iluż to zawodowych uwodzicieli, a zwłaszcza bardzo śmiałych zna owo zakłopotanie, co je niektóre kobiety powodują milczeniem.
Służący otworzył wielkie drzwi, wiodące do jadalni.
Markiza ujęła się ramienia Don Filipa del Monte i dała przykład. Inni poszli jej śladem.
— Idźmy — rzekła Helena.
Andrzejowi się wydało, że wsparła się na nim z drobiną oddania się. „Czy to nie było złudą jego pragnienia? Może“. Zawisnął w niepewności, lecz w każdej chwilce, która mijała, czuł, że jego wnętrzem coraz bardziej owłada przesłodki czar. Z każdą chwilą wzrastała trwożliwa chęć przeniknięcia duszy tej kobiety.
— Kuzynie tu — rzekła donna Francesca, wskazując mu miejsce.
Przy owalnym stole zasiadł on między baronem d’Isola i księżną di Scerni, naprzeciw kawalera Sakumi. Ów siedział między baronową d’Isola i Don Filipem
Strona:PL Gabryel d’Annunzio - Rozkosz.djvu/54
Ta strona została przepisana.