Strona:PL Gabryel d’Annunzio - Rozkosz.djvu/95

Ta strona została przepisana.
IV.

Helena opuściła niebawem palazzo Farnese, prawie tajemnie, bez pożegnania się z Andrzejem ni z kimkolwiek innym. Była tedy na balu zaledwie pół godziny. Kochanek szukał jej po wszystkich salach długo i daremnie.
Następnego rana posłał służącego do palazzo Barberini, by zasięgnąć wiadomości o niej. Dowiedział się, że była chora. Wieczorem poszedł osobiście w nadziei, że zostanie przyjęty. Lecz pokojowa powiedziała mu, iż pani bardzo cierpiąca i nie może nikogo przyjąć. W sobotę, około piątej popołudniu poszedł znowu, zawsze z nadzieją.
Wyszedł z domu Zuccari piechotą. Niebieski i popielisty zachód słońca rozpościerał się nad Rzymem powoli, niby ciężka zasłona. W około wodotrysku piazza Barberini płonęły już latarnie płomykami bladziuchnymi, jak świece woskowe przy katafalku; a Tryton nie tryskał wodą, może z powodu naprawy lub czyszczenia. W przeciwnym kierunku zdążały wozy, ciągnione przez dwa lub trzy konie zaprzężone w szydło i tłumy robotników, powracających od roboty. Niektórzy, trzymając się pod ręce, zataczali się i śpiewali na całe gardło bezwstydną pieśń.