Strona:PL Garborg Górskie powietrze.pdf/100

Ta strona została przepisana.

wieczornego i nocnej opony na niebie i w siedzibach olbrzymów, pierzchło, jak sen przed dniem, rozwiało się i znikło. Wierzchołki, szczyty i długie grzbiety górskie, widne dotąd na południu ni to blade cienie, ni to pusta powierzchnia w próżni, zaznaczały się coraz wyraźniej, im szybciej świt postępował.
Już też znaleźliśmy się w dolinie, prowadzącej ponad wzgórze Dyrsjö do małego pasma górskiego nad samym jeziorem. Z jednej szczeliny, od północnego zachodu sączył się wśród szmeru i plusku wesoły strumyczek. Zatrzymaliśmy się po drugiej jego stronie, w górze. Pięknie wił się przez otwartą, bagnistą dolinę wśród metalicznego szumu, lśniąc delikatnym, modrym blaskiem porannym i wpadał poniżej w jezioro, otoczone trzęsawiskami. Dalej ponad wodą ukazał nam się ładny, brunatny szałas jak gdyby pałac huldry. Tu i owdzie po wzgórzach, w stronie zwróconej do słońca, zieleniły się większe i mniejsze gaje brzozowe. Ptaki budziły się wszędzie.
Wnet światła poczęły napływać większemi falami, a każda fala wnosiła z so-