Strona:PL Garborg Górskie powietrze.pdf/109

Ta strona została przepisana.

I tak wciąż. Wszystko, co pochodziło z ostatniego czasu było mu trudne do zapamiętania.
— Ach tak, jestem już za stary — mawiał często — poprostu teraz już jestem za stary.
Najchętniej siadywał ostatnim czasem przed ogniskiem i dumał. Albo też leżał długo i spał, jak małe dziecko. Czasami zdawało mu się, że nie warto było wstawać.
— Już nie długo przyjadą po mnie z tą łodzią, wiem dobrze — mawiał.
— Z jaką łodzią? — pytali.
— No, z tą filiżanką — powiada.
— Filiżanką?
— Żebym i ja wreszcie raz mógł się dostać do ziemi...
— O trumnie mówicie? — pytali.
— A ino, a nie tak to mówiłem? — odparł staruszek.
Nie bał się śmierci, wcale nie. Raczej wyczekiwał jej, sądził, że dość się już napracował w życiu. I nadszedł ten dzień. Barbara właśnie zajrzała do niego; kiedy wchodziła, kładł się do łóżka i tak leżał i czekał, modląc się. W ciągu dnia stra-