Strona:PL Garborg Górskie powietrze.pdf/112

Ta strona została przepisana.

płynął jednostajnemi, twardemi dźwiękami i ciężko wibrując, mieszał się z szumem wiatru na dworze, który wzmagał się coraz bardziej. Od czasu do czasu, dawały się słyszeć, jak gdyby w zgodnej harmonji ze śpiewem, brzęczenie much, krzyk dzieci, lekkie zanoszenie się płaczących kobiet, uciszanie i pieszczoty matek. Bardzo stary jakiś człowiek siedział na pierwszym miejscu za stołem i poruszał małą, siwą głową, widocznie zdziwiony, że owa łódź po niego nie przyszła jeszcze, aby przecież i jego zabrać z sobą.
W miarę jak psalm wznosił się i potężniał, zdawało się, jakoby na tych wszystkich silnych, twardych obliczach kładła się jakaś światłość, jakiś powiew miękki i ciepły, niby promień wyższej jakiejś słoneczności, której przedtym nie dostrzegłem. Tony psalmu i spokojne poważne myśli podniosły ludzi tak, że patrzyli inaczej na swoje nędzne życie — zdawali się je rozumieć. Czarna trumna przetworzyła się w ich oczach i stała się miłym, bezpiecznym łożem, przybranym naokół znakiem krzyża święte-