Strona:PL Garborg Górskie powietrze.pdf/124

Ta strona została przepisana.

myśli lub przędzę miłych snów pozdrowieniem: — Dzień dobry! a to mamy pogodę! Nikt tu nie spęta mojej duszy obcemi myślami! Jeżeli zaskoczy mnie ktoś, to chyba zając przebiegnie lub mały pastuszek, który tu się wyprawił z bydłem i zbiera jagody lub wdrapawszy się na kamień siedzi zadumany, zapatrzony, aby zniknąć znów między kosodrzewiną i spokojnie pasącym się bydłem.

Jestem już wysoko. Pusto tu i nago. Jestto krajobraz odrębny — każdy cudzoziemiec powie, że tu brzydko; ale tu są moje góry, mnie tu jest dobrze. Nic tu niema, tylko kamień i kamień. Nizkie, rzadkie skały, w dole, ogołocone z lasu, wyżej nawet i z krzaków, wydają metaliczny dźwięk. Spiętrzyły się tu one od wieków, porysowały się i zczerniały na wichrze i deszczu, popękały od mrozu i potoków. Stromo sterczą niby szare mury zamknięte wrotami, napół w gruzach i zdają się być porosłemi mchem ruinami po budowlach jótunów[1].

  1. Olbrzymów.