Strona:PL Garborg Górskie powietrze.pdf/127

Ta strona została przepisana.

«przyjąć to, co u nas jest», więc zsiadłe mleko, placek z masłem i bryndzą, prawdziwą bryndzą, delikatniejszą w smaku od Roquefortu — taką jadałem tylko w dzieciństwie, u mojej matki.
— Musi ci to wystarczyć — powiedziała — tu niema kawy, ani bułek, jak po wsiach w twoich stronach, ale cóż my, biedacy, mamy robić? My ta nie uczeni, nam i to smakuje.
Siadła napowrót do kołowrotka i przędąc, rozmawiała. Przyjemnie to bardzo, gdy się ktoś zjawi. Można się popytać o różne rzeczy i pomówić o tym i owym. Opowiedziała mi też o mojej rodzinie więcej niż sam wiedziałem, a jako nowy rozdział w tej historji rodu, krótkiemi rysami przepowiedziała sobie mój życiorys. Nauczyła mnie ona w tej chwili tego, czego mi nie mogły dać wszystkie moje studja i na co dotąd sam nie zwróciłem uwagi, a mianowicie, że mój rodzinny język jest piękny i nadaje się do literackiego opowiadania.
Skierowałem tak rozmowę, aby mi co opowiedziała o życiu w górach. — Czy to nie nudno siedzieć tu, między temi dzi-