Strona:PL Garborg Górskie powietrze.pdf/13

Ta strona została przepisana.

Nagle wstrzymałem tok myśli. Przez mózgownicę moją przedarło się niejasne jakieś wspomnienie: przecież nie na tym cmentarzu mają go pochować. Gdzieśindziej, ale Bóg raczy wiedzieć gdzie? na Sofienlund? nie, Sofienberg, na Dunderen i Valid, gdzieś pod Grünerlökka. Na cmentarzu dla ubogich przecie. Pod pewnym względem to i najsłuszniej. Ale jakim cudem ja się tam teraz dostanę?
Tramwaj! Ależ naturalnie. Puściłem się szybko w drogę, chociaż błoto i kalosze przeszkadzały mi bardzo.
Kiedym znalazł się tak blizko wozu, żem go widział, ale nie tak jeszcze, żebym mógł wskoczyć, ruszył dalej. Tramwaje mają to do siebie. Dawać znaki, nie pomoże, wreszcie już skręca pod aptekę «Pod słoniem.» Trzeba będzie przeczekać pięć minut. Widocznie spóźnię się, nie może być inaczej. Ale teraz muszę już wsiąść koniecznie. A jeżeli nie będę słyszał całej mowy pogrzebowej? — no, Boże mój! trzeba to będzie przeboleć.
Tak rozważając, przeszedłem na chodnik pod kościołem Vor Frelser, oczeku-