Strona:PL Garborg Górskie powietrze.pdf/14

Ta strona została przepisana.

jąc następnego wozu. I znowu opadły mnie wspomnienia.
Gdzieśmy się to rozstali wówczas? Aha, na Youngstorge, przypominam sobie dokładnie. Na rogu Torggata. Tam przystanęliśmy jeszcze nieco i obgadywaliśmy policję chrystjańską. Ostatnie moje słowa były niewątpliwie: Do widzenia, śpieszę na obiad!
Wyglądał mizerniej, niż zwykle. Siłaczem nie był nigdy, ale zdawał się energicznym, czynnym, umiejącym sobie dawać radę w każdym położeniu. Było coś hardego, wyniosłego, w tym drobnym, szczupłym mężczyźnie, a z czoła jego biła duma. Upłaz górski tak stromy, że zgoła niedostępny, a wiedzący o tym, mógłby wywołać podobne wrażenie. Oko jego patrzyło z dobrotliwym szyderstwem, z pod powiek strzelał uśmiech, cienkie usta możnaby nazwać pięknemi, a nos mały, ostrolinijny umiał się w górę podnosić z pewną zuchwałą dumą!
Jak on świetnie wyglądał, wojowniczo w całym tego słowa znaczeniu; jak oko mu błyszczało, a cała drobna, chuda