Strona:PL Garborg Górskie powietrze.pdf/141

Ta strona została przepisana.

Niewiele słów zamieniliśmy z sobą do tej chwili. Teraz jął ów pierwszy mówić: prędko, głucho, trochę ostro, a mianowicie o promie, który pożyczyli i o drodze, która stawała się później coraz gorsza — czybym też nie zechciał zrobić im tej łaski i zabrać z sobą prom do najbliższej zagrody, bo nawet mi się bardzo przyda w dalszej drodze? Przytakiwali mu wszyscy rozmaitemi ruchami i łyskaniem oczu, a niebawem wszyscy naraz mówili o tym promie. Przystałem na wszystko, czekając tylko, co dalej będzie.
Ale nic nie było — odeszli. Dziękując i błogosławiąc mnie, zniknęli wśród skał, jak z nich się wyłonili. Widocznie niewysoko mnie oszacowali — pomyślałem — i poszedłem w swoją drogę.
Niestateczny to naród i kłamliwy... wielkie dzieci i nicponie. Ukradli zapewne prom, a teraz lękają się pogoni właściciela i chcieliby go powstrzymać, odsyłając mu go przezemnie, podobnie, jak mówią o nich, że bronią się od wilków w zimie, rzucając im swoje dzieci, jedno za drugim. Bo dzieci zawsze