Strona:PL Garborg Górskie powietrze.pdf/150

Ta strona została przepisana.

miałem uczucie, jakobym kołysał się i chwiał nad czarną przepaścią.
Wczołgałem się pod pierwszy wielki złom, majaczący poprzez mgłę deszczową i ciemność, niby czarny, gęsty obłok — z jednej strony wystawał nieco na zewnątrz, tak, że deszcz nie zaciekał do środka. Wewnątrz znalazłem kamień, nadający się do siedzenia — tu się rozgościłem. Więc przecież miałem jakie takie schronienie. Gdyby to był Grand Hotel, nie cieszyłbym się nim bardziej.
Przewdziałem buty, obwiązałem szyję chusteczką, wepchnąłem w siebie kawałek chleba i spory łyk koniaku i siedziałem, zabawiając się nasłuchiwaniem deszczu. Szemrał on i pluskał, bryzgał i chlupał i świszczał po halach. Nie wiem, com myślał, siedząc tak i trzęsąc się z zimna. Przez chwilę czułem się zupełnie samotny, ale później przyszło mi na myśl, że pod najbliższym kamieniem leży może zając, lis i łasica zapewne gnieżdżą się naokół, a niżej, pod stromą skałą mają gniazda kuropatwy. Zrobiło mi się przyjemniej, gdym sobie uświadomił, że znajduję się w dobrym to-