Strona:PL Garborg Górskie powietrze.pdf/162

Ta strona została przepisana.

niach, ale ponieważ chłop nasz czuje tylko powołanie do uprawiania prerji, muszą marnieć norwezkie trzęsawiska.
Ale otóż pierwszy porządny szałas! Stał niepozorny, szary, mały. Niech go Pan Bóg błogosławi, to przecie miła rzecz wejść znów między ludzi.
W maleńkiej izdebce krząta się kobieta: stoi nad maślnicą, robiąc masło. Ubożuchno tu, statków niewiele. Ale zapominam o wszystkim. — Jestem w Setisdalu — niemal wszystko śpiewało naokół mnie. Ta babina cicha, nawet ponura, ale ubrana jak w baśni, zajęta swoją codzienną robotą, delikatna i rozumiejąca się na wszystkim, przy swoim ubóstwie jest dla mnie poezją — a gdy przemówi do mnie, zda mi się, jakobym słyszał dźwięki Eddy.
Za chwilę płonie wesoły ogień i zanim się opatrzyłem, wisiał już nad płomieniem mały kociołek na kawę, czarny, jak gdyby wyszedł wprost z czeluści piekielnych. A jak cicho to wszystko idzie, a szybko! Wśród tego babina bawi mnie rozmową, objaśnia pod wielu względami i dowiaduję się tego, czego