Strona:PL Garborg Górskie powietrze.pdf/29

Ta strona została przepisana.

lu Betleemskim, nie można też było nic zarzucić jego zresztą prawdziwym słowom. Nie było się też czemu dziwić, jeżeli skorzystał ze sposobności, aby powiedzieć kilka ogólników liberałom, którzy się tu zebrali, gdyż pomiędzy niemi znajdują się też i grzesznicy. Ale ja stałem cały czas wpatrzony w trumnę i myślałem nad tym, cośmy z tym, który obecnie w niej leżał, mówili przed miesiącem o mowach pogrzebowych, i zdało mi się, że ta czarna masa stała się przezroczystą: ujrzałem twarz jego i usta, te małe, blade, ostro zarysowane usta, i zdało mi się, że te usta drżą lekko, a kąciki ich, te delikatne, sarkastyczne kąciki podniosły się w górę, tworząc grymas.
— Amen — zakończył ksiądz.
Wtedy zbliżył się zakrystjan z małą skrzynką, pełną ziemi i malutką zgrabną łopatką. Z tą ostatnią w ręku ksiądz odstąpił od trumny, nad którą przemawiał i podszedł do dwuch małych trumienek, nad któremi nie przemówił, lecz rzucił na nie trochę ziemi tak, jak stały:
— Z prochuś powstał, w proch się