Strona:PL Garborg Górskie powietrze.pdf/31

Ta strona została przepisana.

niedaleka: kilka stopni na północ od kaplicy wyznaczono na miejsce spoczynku dla mojego przyjaciela. Ciasna to była przestrzeń, ale on nie potrzebował jej dużo. Zawsze był drobny i szczupły.
Grób jego znajdował się tuż obok innych, jeszcze nieprzyrzuconych. Nasuwało się przypuszczenie, że trumny umieszczano jednę na drugiej, jak gdyby drugą warstwą — ale cóż to szkodziło umarłym?
Na dość wysokie wzniesienie, które wytworzyło się z tego nagromadzenia grobów, wspinali się zręcznie najpierw przodownicy, potym znalazła się tam trumna, kołysząc się i chwiejąc, niby łódź na burzliwym morzu, gdyż tym, którzy trumnę nieśli, trudno się było dostać na górę. Za ciałem podążał kościelny, który pomagał wchodzić księdzu; dalej chór kościelny, a wreszcie ci z pośród nas, którzy mieli białe brody. Wszyscy sapali i z mozołem wstępowali na górę, a dostawszy się wreszcie, starali się na niej utrzymać. Znalazł się więc nasz przyjaciel na końcu swej