Strona:PL Garborg Górskie powietrze.pdf/39

Ta strona została przepisana.

W powietrzu panowała senna cisza, skłaniająca do cichych, spokojnych marzeń. Miasto dawało się słyszeć przez drzwi z korytarza, niby odległy jakiś szum — być może nawet, że to było tylko powietrze. Wielka, jasna cisza letnia wytwarzała szczególniejszą ochotę do drzemki.
Leżałem na starym, twardo wysłanym tapczanie i pociągałem z długiej, studenckiej fajki. Statut Stowarzyszenia trzymałem w ręku, ale przestałem czytać. Nie myślałem też o niczym. Tylko od czasu do czasu przemknęła mi przez głowę jakaś myśl senna i płochliwa. Ach, jak dobrze tym, którzy się już nawrócili! — Właściwie niema sensu nawracać się w taki śliczny czas. — Gadanie! Było też z czym wyjeżdżać! Wymawiać się pogodą — też coś!
Na ukos odemnie, po drugiej stronie stołu siedział Chmura w swoim domowym, szarym kitlu. Zdawał się czytać, co leżało przed nim, ale i on właściwie nic nie robił, tylko palił. Wielka, czupurna głowa, jak zwykle, przechylona była na bok, niby jej się marzyła po-