Strona:PL Garborg Górskie powietrze.pdf/46

Ta strona została przepisana.

uspokojenia; wcześniej lub później muszę i tak zawrócić z błędnej drogi — a przytym byliśmy już pod progiem.
Weszliśmy do niezmiernie dużej sali, podłużnej, o ścianach bielonych i oknach od północy. Dla nas, wchodzących z jaskrawego, oślepiającego blasku, było miłe to przyćmione światło. Również dobrze działał na nas ten chłód; powietrze jednak zdawało mi się nieco duszne.
Na wewnętrznej ścianie, naprost drzwi wisiała duża, czarna, ścienna tablica, nadająca pokojowi wygląd izby szkolnej. Tablica ta była otoczona wiązanką choiny, na znak, że tu odbywa się dziś jakaś uroczystość. Podłoga była układana w kostkę, a krzesła i ławki zgromadzone razem w rogu przy wejściu. Nieco dalej, w głębi sali, na prawo stał wielki stół nakryty; dojrzałem przygotowane kromki chleba z masłem. Dalej jeszcze ustawili się przybyli goście w zwarty szereg, a raczej w dwa szeregi, zostawiając przejście w środku sali. Najwyżej, pod samą tablicą stała mównica, a właściwie zwykła katedra nauczycielska.