Strona:PL Garborg Górskie powietrze.pdf/59

Ta strona została przepisana.

Wtedy ksiądz Hermansen zjawił się na mównicy i oświadczył, że wolno głos zabrać.
Straciłem nadzieję... rozumie się, że uroczystość będzie trwała dalej.
Młodzi jednak nie zdawali się wiedzieć, co robić z tym wolnym słowem. Nie ulegało wątpliwości, że ani ten, ani ów nie zechce mówić, a już najmniej tamten.
Zapanowała przytłaczająca cisza. Znowu zapewniał ksiądz Hermansen, że można głos zabrać. Ale nikt go nie zabierał.
Zaczęli więc śpiewać.
Prześpiewali trzy zwrotki psalmu i nowa cisza.
Uporczywa, beznadziejna cisza. Chłopaki zawzięli się w swej bezmyślności i wystrzegając się wszelkich pozorów, zaciskali tak szczelnie usta, jak tylko zdołali, aby ich nie podejrzewano o chęć przemawiania. Byłem jak na torturach. Byle tylko wytrzymali! Nic już nie będzie i skończy się.
A oto widzę mojego żółtego szewca,