Strona:PL Garborg Górskie powietrze.pdf/66

Ta strona została przepisana.

tę myśl. Rozpaczliwa pustka na środku... każde oko mnie zobaczy.
Nie było co myśleć o tym, abym wyszedł sam jeden.
Badawczo rozejrzałem się po sąsiadach: może któryś z nich nie należy do dzieci bożych? Tyrolczyk! A chociaż był dziecięciem bożym, miał przecież zdrowy sąd, musiał mieć dość tego wszystkiego! Ale obaj moi towarzysze stali z głowami pochylonemi, zatopieni w głębokiej zadumie.
— A jednak muszę spróbować z Tyrolczykiem — od czasu do czasu rzucał on spojrzenia, które pozwalały się domyślać, że nie był bardzo zbudowany.
Chwila ostateczna się zbliżała, trąciłem go łokciem: — Idziemy?
Spojrzał na mnie zgorszony i nic nie odpowiedział. Około ust dojrzałem fałd, który sobie wytłómaczyłem w ten sposób, że nie miałby nic przeciw towarzyszeniu mi — ale zrozumiałem także iż postanowił zachować się bez zarzutu do końca.
Mnie zaś na tym tak bardzo nie zależało, abym był bez zarzutu. Utopiłem