Strona:PL Garborg Górskie powietrze.pdf/68

Ta strona została przepisana.

Za kilka minut podniesie się kurtyna w teatrze... a mnie właśnie chodziło o początek, o ten menuet, ach menuet, śliczny menuet.
Szatan mnie opętał. Wysunąłem się po za szereg, zrobiłem się giętki w kolanach, i na palcach, cichutko, ostrożnie posuwałem się pod ścianą. Chwała Bogu, stare buty nie skrzypią!...
Wszystkie oczy zwróciły się na mnie, czułem je na karku i plecach, ale wsunąłem, o ile można, głowę w ramiona. Ach, nieszczęśliwiec ze mnie — pomyślałem — z pewnością jeszcze lata całe nie będzie dla mnie mowy o prawdziwym nawróceniu się. Szumiało mi w uszach, emisarjusz Bölle wzywał niebiosa na świadka przeciw mnie, ale zdawało mi się, że to brzmi jakiś głos odległy.
...Pomalutku, ostrożnie... ależ paskudne echo... kolana mi się trzęsą... No, chwała Bogu, otóż i drzwi! Klamka trochę zaskrzypiała, ale puściła — wyślizgnąłem się przez drzwi uchylone, jak lis, gdy się wymyka ze swej nory;