Strona:PL Garborg Górskie powietrze.pdf/80

Ta strona została przepisana.

będę leżał tam między krami lodowemi; że tam spadnę, tam też chcę wpaść, nie w sam środek wiru lecz obok; tam będę leżał w najbliższym mgnieniu oka... Przytomność już mnie poczynała opuszczać.
Dziwny spokój ogarnął mnie wtedy. Patrzyłem uważnie na miejsce, w które miałem spaść, chciałem się z nim dobrze obeznać... i nagle zdało mi się ono tak miękkie i przyjemne. Rzeka w tym miejscu zdawała mi się przemieniać w twarz pełną słodyczy... spokojnej, serdecznej tkliwości. I jak gdyby wielkiemi, wilgotnemi oczyma spoglądała w górę, ku mnie biednemu robakowi, który, tracąc przytomność wisiałem nad brzegiem mostu i zdało mi się, jakoby rzeka przemawiała do mnie. — Chodź, nie jestem tak zimną, jak się wydaję!
I cisza we mnie zaległa; świat cały zlał się w jeden wielki szum — byłem gotów. Przyjdę — już idę. Poddałem się i taki mnie spokój ogarnął.
...Świadomość bladła, opuszczała mnie... Wtym między palcami lewej ręki ujrzałem źdźbło. — Ach! Tak... Nie mam poję-