Strona:PL Garborg Górskie powietrze.pdf/82

Ta strona została przepisana.

ce zapomnieliśmy o śmierci, a mówili o bułanym źrebaku.
Ale od źrebaka przeszedł do konia, którego sam miał niegdyś i zanim się spostrzegłem, zeszliśmy znowu na temat o śmierci.
— Tak, prawda, cisawy, tak, hm. Teraz stary już, biedak, pług musi ciągnąć. Ale w młodości dzielny był, hm. Hm, hm — a przytym był także powodem, że raz jeszcze spotkałem się ze śmiercią.
— Ach, tak; wtedy straciła życie ta panna z teatru; — ileż to lat temu?
— Tak pragnąłem posłyszeć jego przygodę, a być może, iż i jemu opowiadanie sprawiało przyjemność.
— Ah-hm; ciebie jeszcze wtedy nie było na świecie — zaczął wuj. — Kupiłem go w Danji, była to szlachetna rasa. Hm. Głowę miał najpiękniejszą, jaką widziałem u konia... a nogi! a co za chód, hm — ale ty się jeszcze na tym nic nie rozumiesz. A jakie uszy! ruchliwe, a maluteńkie; tak, tak, tak, hm. Jeszcze teraz miło mi, gdy sobie go przypomnę. Bie-