Strona:PL Garborg Utracony ojciec.pdf/28

Ta strona została przepisana.
XII.

Chłody jesienne nastały, i deszcz siecze. Siedzę uwięziony, i dnie mi się dłużą.
Nie mam żadnych ksiąg do prowadzenia, rozpocząłem i chcę prowadzić księgę mego żywota. Lecz choroba się zwiększa, i staję się niespokojnym.
Rano i wieczór pyta się jakiś głos we mnie: «Po co tu siedzisz?»
«Nie jesteś tutaj bardziej u siebie, niż gdzieindziej», mówi, «zimnemi oczyma spogląda na ciebie kraina dziecięctwa twego. Czego tu chcesz? Kto raz z niej odszedł, nie odzyska jej więcej. Mało co masz sobie do przypomnienia, oprócz głupoty i grzechu. Jedź i ukryj się w miejsce, kędyś nigdy nie bywał».
Zgrzytam i odpowiadam: «nie mogę».
Znam ciebie, niepokoju, który szepczesz i nie umilkasz, a wiecznie kłamiesz. Długo szedłem za tobą. Chwiałem się i wędrowałem z miejsca na miejsce. Lecz wszędy było to samo. Wszędy nudziło ci się.
W końcu wabiłeś mnie stronami rodzinnemi. Tutaj miało być dobrze. I tym teraz jesteś zmęczony. Lecz teraz ciebie znam. Nie dam ci dłużej kpić ze mnie.
Nigdy nie będę spokojnym. Sam jestem niepokojem tym, który nigdy nie umilknie. Daj więc