Strona:PL Garborg Utracony ojciec.pdf/29

Ta strona została przepisana.

mi cierpieć niepokój ten tak dobrze tutaj, jak i gdzieindziej. Oszczędzę tylko sobie wyprowadzania się.
Pielgrzymem byłem i obcym i nie miałem stałego miejsca pobytu. Nigdy nie zatrzymywałem się, mówiąc: «tutaj chcę mieszkać», nigdy nie budowałem, myśląc: «tu pozostanę». Byłem synem czasów, które zapomniały, co ojcowizna i spokój. Jeżelim jest obcym, to niech przynajmniej będę obcym w domu rodzinnym.

XIII.

A dnie są długie.
Do niczego niezdatny siedzę i słucham, patrzę, jak inni pracują. Sumienie mnie wtedy prześladuje i boli. Jestem już do niczego, ale chciałbym żyć jeszcze. Zadania życiowe tkwią mocno jeszcze we mnie. Czuję je, niby drganie w chorym zębie. Źle jest zestarzeć przed czasem.
Gwarzę ze starym dziadem, który siedzi koło pieca, tuli się i zagłębia się w siebie. Lecz on już za stary. Wiecznie mówi każdemu to samo. Trzy, cztery wspomnienia — małe, powszednie, cztery, pięć małych prawd powszednich — to wszystko, co pozostało z jego życia i z jego duszy. Wytrzeszcza na mnie oczy, które nic więcej nie widzą.
Zamykam drzwi i palę w piecu. Siedzę z książką na kolanach i wsłuchuję się w wiatr, który wyje, huczy, w deszcz, który chlapie dro-