Strona:PL Garlikowska - Misteryum.djvu/015

Ta strona została uwierzytelniona.

mniała się jej soczysta śnieżna tuberoza i dziwiła się, że nie czuje namiętnej woni.
Zastanawiła się nad szczególnem wrażeniem, które odniosła, i było jej miło.
Prawie że zapominała, że jest kobietą tak już bardzo świadomą, iż dusza jej już tak zużyta, wyziębła, smutna i uplamiona życiem.
Ta młodzieńcza postać Adama przyniosła z sobą jakby falę podmuchów wiosny.
— Jaki miły ten doktór, — usłyszała głos.
Podniosła głowę z zamyślenia i ujrzała twarz Marjana, swego męża.
Zrobiło się jej przykro, zapomniała bowiem, że ma męża, że ma rodzinę.




Z konieczności rzeczy przebywali z sobą całe dnie i prowadzili długie rozmowy, niewyczerpane tematy wysnuwały się i łączyły ich z sobą.
Był dla niej przyjacielskim i przestawał jak z ulubionym kolegą, nigdy nie odnosił się do niej, jak mężczyzna odnosi się do kobiety, której chce się podobać.
W krótkim czasie wytworzyła się między nimi przedziwna zażyłość, to też