giej łodydze świeżo rozkwitłą czerwoną różę, którą trzymała w ręku.
Lilith podziękowała miłej staruszce, Adam dziękował także.
— I oto złączono nas, — zauważyła Lilith i podała Adamowi czerwoną różę do powąchania, nie wypuszczając jej z palców.
Adam przytknął usta do puszystych szkarłatnych płatków pachnącej róży, wchłonął w siebie jej miłosną woń i żałował, że owa staruszka nie miała dwóch takich róż i że tę cudną szkarłatną różę ma tylko Lilith!
Poszła na górę, aby umyć ręce, Adam został jeszcze na werandzie, gdy za chwilę poszedł na górę i przechodził przez korytarz, usłyszał głos Lilith:
— Doktorze, proszę do mnie.
Otworzyła jednocześnie drzwi, zapraszając go, ździwił się, czyniła to bowiem po raz pierwszy.
Wszedł, patrząc na nią pytająco.
— Cierń z róży wszedł mi w palec — wyrzekła — i na żaden sposób nie mogę wyjąć.