tak wiele i tak nic zarazem, że przestał badać.
Jego banalny numer hotelowy, w którym starał się jak najmniej przebywać, odmienił się, zawierał w sobie teraz coś tajemniczego. Wraz z kwiatami weszła tu niepokojąca woń Lilith. Ciche drażniące misteryum oplotło go i przenikało pomimowiednie do duszy Adama.
Ilekroć teraz wracał do siebie miał zawsze pewne niepokojące uczucie w sercu i lekkie, a dojmujące kołatanie w niem, szczególniej, gdy przychodził późno.
Lękał się, że zastanie Lilith i śledził, czy nie wynurzy się ku niemu z ciemności jej biała suknia.
Formalnie bał się, aby swojem wejściem jej nie spłoszyć i choć nie zastał nigdy, mimo to czuł jej obecność, czemprędzej zatem zapalał świecę, aby rozproszyć te złudzenia.
Złudzenia? wszak nie były to złudzenia, porzucone kwiaty mówiły wyraźnie, iż tu bywała, mogło się więc tak wydarzyć, że zastałby ją, kwiaty bowiem znajdował w rozmaitych porach dnia.
Odtąd pokój ten stał się tylko jakby
Strona:PL Garlikowska - Misteryum.djvu/044
Ta strona została uwierzytelniona.