Strona:PL Garlikowska - Misteryum.djvu/052

Ta strona została uwierzytelniona.

Przypominała sobie wszystkie rozmowy, jakie prowadzili, poruszali nieraz tyle zawiłych kwestji i zagadnień, wtedy występowała żywa, młoda, głęboka inteligencja Adama, oparta na wiedzy i rozumowaniu prawdziwie męskiej loiki. I jednocześnie ten sam Adam był tak zdumiewająco naiwnym, miał w sobie niemal dziecięcą prostotę, jakgdyby nie otarł się jeszcze nigdy swem białem ciałem o żaden brud życiowy, jakgdyby nie miał w sobie zmysłów i nie wiedział o przywileju mężczyzn, którym wszystko wolno, którym świat i prawo z pobłażliwością tak wiele wybacza.
Był jak jakiś przedziwny wynaturzony kwiat, który na tej seksualnej wyspie naturalnych popędów i różnorodnych plugawych zboczeń wybujał obdarzony śnieżną barwą i cudną formą, ale bez woni.
Lilith zmrużyła oczy, słońce zachodziło jaskrawo, wierzchołki gór tonęły w tem roztopionem złocie, jak w purpurowej mgle, niektóre były już w części czarne i odcinały się jak tajemnicze przeraźliwe potwory.
— Pani dawno zna doktora? — spytał Netowicz, chcąc koniecznie wciągnąć ją do rozmowy.