nakoniec zastąpiły drogę krzewy jerzynowe, przez które trzeba się było przedzierać. Adam laską je roztrącał, Lilith zaś wybierała kamienie i przeskakiwała.
Nareszcie wydostali się do doliny, pomiędzy góralskie zagrody, gdy je minęli, droga wiodła tuż nad potokiem, który, ujęty w trzciny i wodorosty, szemrał, jak szklane paciorki, nanizywane na woskowaną nić.
— Czy na świecie jest tylko jedna miłość? — spytał niespodzianie Adam.
Spojrzała nań z zadziwieniem.
Zmieszany nieco, tłómaczył:
— To jest, czy tylko raz się kocha naprawdę?
Lilith, po chwili zamyślenia, wyrzekła:
— Każda miłość... jest nową... i wydaje się tą właśnie, a jest inna... może to jest i raz — lecz kiedy? która jest mianowicie tą pierwszą?... może właśnie ostatnia?...
— Ja też myślę, że można kochać nie tylko raz.
Szli obok, patrzyła mu więc w twarz, było mu tak ślicznie z tą naiwnością, z temi niemal dziecięcemi pytaniami, że ją rozbrajał.
Strona:PL Garlikowska - Misteryum.djvu/059
Ta strona została uwierzytelniona.