Zdumienie nagłe, radosne wtargnęło do duszy Adama. Bezświadomie, odruchowo, instynktownie wyciągniętą ku sobie z kwiatem rękę ujął i po raz pierwszy przyłożył do niej swe cudne, gorące, młode usta.
Lilith rozumiała swoje pierwsze zwycięztwo, patrzyła więc nań zdobywcza i pragnąca, nie usuwając ręki, którą on wciąż trzymał przy ustach. Nagle Marjan stanął na progu i spojrzał na nich podejrzliwie, oswobodziwszy więc rękę, zwróciła się do męża i zaraz odeszła.
Adam został z kwiatem, przytulił go do twarzy i napawał się słodką, rozmarzającą wonią, tą samą, jaką czuł przed chwilą, gdy miał usta na ręku Lilith, właśnie przechodziła ta sama pani, która wręczyła jej róże od Jumarta, Adam zwrócił się do niej i z dziecięcą nieopatrzną radością zawołał:
— Proszę pani, jak ten kwiat pachnie!
Zatrzymała się.
— Astry nigdy nie pachną — wyrzekła — musi być uperfumowany — poczem popatrzywszy na ucieszoną jego twarz
Strona:PL Garlikowska - Misteryum.djvu/073
Ta strona została uwierzytelniona.