Strona:PL Garlikowska - Misteryum.djvu/080

Ta strona została uwierzytelniona.

— To czemuż nie upamiętnić się czym dobrym?
— Ach, dobrym — zawołała lekceważąco — dobre zapomina się prędko, jedynie zło zostaje na zawsze. — Głos jej stwardniał i stał się okrutny.
— Może pan być pewien, że coś takiego zrobię — dodała, poczem rozśmiała się głośno, złowrogo.
Adam uczuł niewymowną przykrość i rodzaj bojaźni przed tem czemś nieujętem, a groźnem, co nagle wypłynęło ku niemu od tej szczególnej kobiety.




W całym ogromnym pokoju było ciemno.
Adam ode drzwi prowadził ją za rękę do stołu, na którym żarzyła się jakaś maleńka lampa o czerwonym płomyku. W świetle tem twarze kilku osób, otaczających stół, wyglądały tajemniczo.
Lilith szła wolno na palcach, po cichu.
Nikt z obecnych nie rozmawiał, wszyscy zatopieni byli w coś pilnie.
Ręka jej, zanurzona w dłoni Adama, płonęła, jakgdyby pragnąc uścisku, on jednak trzymał ją delikatnie i pośród ciem-