ciemnej, tajemniczej nocy, wśród pustej, milczącej, jakby wymarłej, dolinie czyniło na nim wrażenie szczególne, opętujące, jednocześnie pozbawiało go wiecznej analizy własnych postępków, rozważania ich i oskarżania siebie przed sobą. W tej chwili Lilith nim władła całkowicie, odczuwał to jeszcze, choć coraz słabiej i mimowiednie poddawał się temu nieznanemu uczuciu zmysłów, sprawiało mu to jakąś bolesną rozkosz. Być może ból ten właśnie wypływał z jego własnego niezdecydowania, z braku odwagi czynu, oraz z niedokładnego zdawania sobie sprawy, że to, co w nim rozbudziła Lilith, wybiegało po nad wszelkie rozumowania i że walka z tem była czczą walka.
— Proszę zdjąć czapkę — prosiła — będę choć trochę widziała pana.
Gdy to uczynił, podniosła ku niemu twarz i przytuliła się mocno do jego ramienia.
— Czy pan wie, że za dwa dni wyjeżdżam?
— Wiem — odparł krótko i zaraz dodał: — ja także wyjeżdżam w parę dni.
— No tak, ale nie tam, dokąd ja.
— Prawda, nie tam, dokąd pani.
Strona:PL Garlikowska - Misteryum.djvu/087
Ta strona została uwierzytelniona.