— Jest mi przerażająco smutno w tej powrotnej drodze, panie Ada!
Przyszły do Adama te pierwsze pisane jej słowa na malowanej kartce, potem, gdy już wrócił do siebie i pracy, przyszła druga.
— Siedzę w błękitnem pudełku swego pokoju i ślę obiecaną kartkę, ta z drogi była tylko niespodziewanym dodatkiem.
Na mojem biurku czerwone róże pachną, jak kochanie, gdy się go ma pełne ręce, a pan może właśnie trzyma termometr, mierzy gorączkę, lub bada tętna czyjegoś chorego serca.
Panie Ada, proszę napisać coś o sobie.
Czy pamięta pan i myśli o tem czemś... co było niczem? — Składało się ono z tylu niewypowiedzianych słów, iż pomieścić się nie chcą, a streścićby je można tak prędko i krótko, lecz po co? może doprawdy to wszystko ułuda?
— Szczerość uważam za konieczność, pisanie jest to bowiem łączenie myśli z my-