Strona:PL Garlikowska - Misteryum.djvu/124

Ta strona została uwierzytelniona.

ło i swymi srebrzystymi promieniami otulał nagie piersi, jakby przezroczym, połyskliwym woalem. Adam do tych piersi przypadł i chwycił, jak dziecię jarzące żagwie, a potem porwał ją całą w swe rozpalone ręce i stało się to we śnie, o czem nigdy nie marzył na jawie.
Stało się nareszcie to, co było jego najskrytszem, przepotężnem, nieujawnionem pragnieniem, co wskroś, mimo wiedzy, przepajało jego pobudzoną duszę.




Lilith stanęła w oknie wagonu i patrzyła przez szybę. Zanim się jeszcze pociąg zatrzymał, dojrzała Adama — uniósł kapelusz i w świetle elektrycznych lamp, jak lśnienie, wpadły jej w oczy jego jasne włosy, uśmiechnięte radośnie usta i wyczekujące, duże, przeczyste oczy.
Uśmiechnęła się także, ale w uśmiechu tym był raczej przymus, aniżeli zadowolenie.
Nie mogła sama tego zrozumieć, przez ten moment, zanim pociąg się nareszcie zatrzymał, wybadywała szczególniejszy stan swej duszy, która jakby raptem zesztywniała.